Czy wyobrażasz sobie życie bez zmartwień?
Czy wyobrażasz sobie życie w wolności, gdy masz poczucie sprawczości, decydowania, świadomość, że zmiana jest realna i zależy od Ciebie?
Buduję właśnie takie życie. Wychodzę na wolność. Sprawdzam, jaka jestem. Rozglądam się wokół, ubierając wzrok w nową perspektywę. Uczę się jak szalona rozpoznawać, co jest dla mnie ważne, co jest w ogóle w życiu ważne, i jak budować rzeczywistość wokół tego. Poznaję samą siebie.
Kiedy tkwiłam w codzienności, która mnie dobijała, dosłownie - dobijała; kiedy modliłam się co wieczór: "Boże, dziękuję Ci, że przetrwałam kolejny dzień"; kiedy szukałam sił w odliczaniu lat do emerytury; kiedy najchętniej uciekałam w sen, a każdą chorobę witałam z nadzieją, że pozwoli mi odpocząć od pracy - szukałam w rozpaczy śladów życia innych ludzi, którzy nie uwięźli w takim marazmie. Nie chciałam fikcji, beletrystyki, bajek. Chciałam DOWODÓW. Dowodów na to, że można żyć inaczej, tu i teraz, nie jako pustelnik średniowieczny - ale w takim życiu, jak moje, gdzie istnieją rachunki do zapłacenia, zobowiązania do realizacji, praca, rodzina, relacje, bliscy - ale codzienna rzeczywistość NIE BOLI.
Zaczytywałam się książkami napisanymi przez ludzi, którzy odmienili swoje życie - kupili starą farmę w Ligurii i przenieśli się tam; odremontowali kamienny dom w Prowansji i spędzali tam pół roku; porzucili korporację i otworzyli agroturystykę na Mazurach. To była inna forma mojej ucieczki od tego, co boli, ale nie prowadziła donikąd. Ja nie potrzebowałam bajki. Potrzebowałam wiary w zmianę realną dla mnie, na moich warunkach; potwierdzenia, że można kochać swoje życie, mając serce pełne nadziei i siły, w wierności swoim wartościom, przy użyciu własnych talentów, poprzez wytrwałe dążenie do realizacji marzeń.
Teraz właśnie to robię.
Nie przeprowadziłam się w tropiki, nie wygrałam na loterii ani nie porzuciłam tych, których kocham.
Po prostu buduję moją nową codzienność w tym samym domu, z tym samym mężem i dwoma psami. Blisko rodziców, z gronie przyjaciół, na wsi pod Warszawą.
Piszę, bo może ktoś jeszcze potrzebuje dowodu, że zmiana jest możliwa, i to możliwa dla zwykłej osoby, nie celebryty, bogacza czy samotnika bez zobowiązań (swoją drogą, serdecznie witam tu samotników bez zobowiązań!). Ja jestem taką właśnie zwykłą osobą.
Nie zamierzam opisywać mojej historii, bo to jest nudne. Zapewne przeszłość będzie tu jednak obecna, bo mnie ukształtowała, i zawdzięczam jej to miejsce, w którym dziś jestem. Wierzę też głęboko, że każdy odcinek naszej drogi ma sens, jeśli tylko odważymy się zmienić perspektywę.
Wierzę również, że pragnienia w sercu mamy nie bez powodu - niezwykle ważne jest jednak umieć ocenić, czy są one dobre, czy prowadzą do lepszego życia, a lepsze oznacza dla mnie - takie, gdzie jest jeszcze więcej miłości, jeszcze więcej pokoju, nie tylko dla mnie - ale dla tego kawałeczka świata, który jest wokół mnie, na który mam wpływ.
Kiedyś usłyszałam, że jesteśmy tu na ziemi, mamy to jedyne życie po to, by uczyć się kochać. Przyjęłam to stwierdzenie za swoje i prowadzi mnie ono codziennie, szczególnie zaś w chwilach, gdy na kochanie nie mam najmniejszej ochoty, haha! Gdy jestem zraniona, zmęczona, obolała, mam pretensje do siebie... właśnie wtedy potrzebuję zawartej w nim mądrości.
A zatem - witam Cię serdecznie w tym wirtualnym miejscu. Może właśnie tu poczujesz się dobrze. Może znajdziesz tu natchnienie do lepszego życia. Może przyniosę Ci otuchę (to już byłoby bardzo dużo!), a może po prostu poczytasz sobie z nudów.
Cokolwiek Cię sprowadza - cieszę się, że tu jesteś.
Dziękuję za Ciebie.
Wioletta Jadczak
Podpowiedź:
Możesz usunąć tę informację włączając Plan Premium